Jakby ktoś nie wiedział, pragnę niniejszym oświadczyć, iż 29 lutego wesoło i radośnie, w pocie czoła, w nerwach, z wypiekami na policzkach a bywało, że z przekleństwem na ustach zakończyliśmy turniej kometki. I muszę stwierdzić, że w większości przypadków rozgrywanie setów było związane z bólem członków (nie wszystkich oczywiście) i mięśni - trójgłowego łydki, dwugłowego uda, dźwigacza rakiety, a co najgorsze pośladkowego wielkiego. W związku z powyższym, śmiem podejrzewać, że w ciągu najbliższych dni zawodnicy będący w kometkowej czołówce będą raczej całkowicie bezużyteczni (kondolencje dla żon .... hmm .... chociaż kto wie, przecież czasami dzieją się rzeczy, o których się nawet filozofom nie śniło i właściwie nie o to chodzi jak co komu wychodzi). Ale co tam, w końcu czego się nie robi dla nagrody, punktów, satysfakcji i klaskających panienek. Wypadałoby jeszcze dodać, że w turnieju wzięło udział 63 zawodników i 14 zawodniczek. Drużynowo najlepiej wypadła załoga ZAP, a indywidualni championi to Beata Bartuzi i Witold Taracha.
Gratulacje.
aj
|